środa, 13 lipca 2011

Powitanie

Witaj,

na początek prowadzenia tego bloga kilka zdań tytułem wstępu. Z wykształcenia jestem prawnikiem. Inwestowaniem na giełdzie, pierwszy raz zainteresowałem się kilka lat temu, jednak pierwsze akcje kupiłem dopiero w 2010 r. Dziś żałuję, że nie uczyniłem tego znacznie wcześniej, bo byłbym w tym momencie bogatszy o więcej doświadczeń. Niestety kiedyś żyłem w błędnym przekonaniu, że giełda to miejsce dla ludzi majętnych i ze swoimi studenckimi oszczędnościami (kilkaset zł) nie mam tam czego szukać. Ale jak to się mówi "lepiej późno niż później".

W inwestowaniu, poza przyziemną chęcią zarobienia dużej gotówki, dobrze jest mieć jakiś konkretny cel. Aktualnie moim ambitnym celem jest pomnożenie posiadanego kapitału do wielkości, która pozwoli mi w niedalekiej  przyszłości kupić mieszkanie, unikając przy tym zaciągania kredytu. "Niedaleka przyszłość" to wyrażenie dość nieprecyzyjne (o nieostrym zakresie - jak stwierdziłby prawnik). Powiedzmy, że dla mnie w tym przypadku jest to 3-4 lata, licząc od momentu założenia bloga.  

Zapytasz się, dlaczego nie chcę brać kredytu skoro prawie wszyscy młodzi ludzie tak robią? Odpowiedź jest prozaiczna. Otóż nie mógłbym się pogodzić z faktem, że muszę oddać bankowi dwa  razy więcej pieniędzy niż wynosiłby koszt mojego nowego mieszkania. Mówiąc wprost nie chcę płacić za jedną nieruchomość jak za dwie. Koszty kredytu wynoszą często grubo ponad 100% kwoty głównej, więc to nie tylko wartość mieszkania, ale nawet i skromne jego umeblowanie. Jako, że nie chcę czekać na swój kąt w nieskończoność w ostateczności dopuszczam wyjście awaryjne, czyli kredyt przy znacznym udziale wkładu własnego (aby chociaż zmniejszyć koszty). Znaczny wkład własny to dla mnie przynajmniej 100 tys. zł (czyli ok 1/3 sumy jakiej bym potrzebował na całkowite finansowanie).

Mam nadzieję, że droga, którą postanowiłem podążać nie będzie zbyt długa, kręta i wyboista, a przede wszystkim nie okaże się drogą prowadzącą donikąd.

Blog ten ma stanowić dla mnie swego rodzaju motywację do działania oraz - jak sama nazwa wskazuje - dziennik, w którym notuję swoje wzloty i upadki, i do którego będę mógł w przyszłości wracać. Możesz od czasu do czasu odwiedzać to miejsce i przyczyniać się (komentarzami, wskazówkami, uwagami) do tego, aby moja wędrówka nie była zupełnie samotna. Serdecznie zapraszam.

Uprzedzam, że jestem początkującym blogerem więc proszę o początkową wyrozumiałość.


Pozdrawiam
Mar


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz