piątek, 25 stycznia 2013

Zlecenie ze stopem kroczącym na niepwene czasy


Jak wspomniałem niedawno, w nowy rok wszedłem z niedźwiedzim nastawieniem,  nie przeszkodziło mi to jednak dokonać zakupu akcji dwóch spółek. Postanowiłem mniej przejmować się szerokim rynkiem, a bardziej skupić się na okazjach inwestycyjnych. Nie zmienia to faktu, że czujnym trzeba być zawsze. Wierzę, że inwestycja w Sfinksa i Vistulę, była słusznym krokiem, jednak nie mogę bagatelizować informacji makroekonomicznych i gospodarczych, które napływają do nas w ostatnim czasie. 

Kursy akcji nawet najlepszych spółek mogą runąć w przepaść, gdy na rynek zawita strach i panika, a negatywnych sygnałów - jak choćby ostatnie dane GUS - pojawia się coraz więcej. Większość ekonomistów i analityków giełdowych wydaje się pozostawać głucha na te sygnały i  zapowiada kontynuację hossy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż ryzyko wystąpienia recesji, a wręcz kryzysu na niespotykaną od dawna skalę jest coraz większe.

Kilka dni temu zadałem sobie pytanie: co zrobię z zakupionymi niedawno akcjami, gdy zajrzy mi w oczy widmo gwałtownych spadków, a notowania moich spółek zaczną lecieć na łeb na szyję? Być może spanikowałbym jak ponad rok temu i sprzedał akcje ze sporą stratą. A może nie robiłbym nic, tylko przyglądał się bezsilnie, jak stan mojego konta topnieje z dnia na dzień w zastraszającym tempie, a następnie czekał latami aż notowania powrócą na poziomy sprzed kryzysu. Tym razem postanowiłem oszczędzić sobie takich dylematów i zupełnie odciąć emocje. Nie wiem czy w dniu próby sam bym potrafił te emocje wyłączyć, dlatego też zdecydowałem się skorzystać ze popularnego narzędzia jakim jest Stop Loss, jednak w nieco zmodyfikowanej wersji. 

Posiadany przeze mnie rachunek maklerski pozwala mi zastosować tzw. "zlecenie ze stopem kroczącym" (opcję taką wprowadzono w 2011 r.). Nie wiem, czy rozwiązanie to jest dostępne na wszystkich rachunkach maklerskich, stąd też spieszę z wyjaśnieniem, na czym ono polega. W zasadzie najprościej będzie powiedzieć, iż jest to ruchomy Stop Loss. Ustawiamy sobie limit aktywacji, określając, iż sprzedaż nastąpi w momencie, gdy kurs akcji spadnie o jakąś określoną wielkość wyrażoną w procentach lub punktach. Dla swoich akcji ustaliłem, że będzie to wielkość rzędu 10%. W chwili, gdy kurs spadnie o 10%, nastąpi aktywacja zlecenia sprzedaży i posiadane przeze mnie akcje zostaną sprzedane PKC (po każdej cenie). Ważnym elementem zlecenia ze stopem kroczącym jest fakt podążania za kursem, gdy ten wzrasta. Gdy kurs rośnie, to coraz wyżej przenosi się również nasz Stop Loss. Ja ustawiłem sobie, że poziom Stop Loss-a podniesie się za każdym razem, gdy kurs akcji wrośnie o 3%. Tym sposobem można zmaksymalizować swoje zyski pozbywające się jednocześnie pierwiastka emocjonalnego w inwestowaniu.

Nie wiem jak długo będę asekurował się "zleceniem ze stopem kroczącym". Wiem, że nie jest to idealne rozwiązanie, że narażam się na sprzedaż dobrej spółki przy każdej korekcie, ale w obecnej sytuacji, gdy wzrosty na rynkach napędzane są poprzez drukowanie pieniądza nie pozostaje mi chyba nic innego. No mógłbym ewentualnie nadal pozostawać poza rynkiem i tracić okazje do powiększenia swojego kapitału. Podsumowując, uważam, że mamy obecnie do czynienia z niezdrową, sztucznie napędzaną hossą, która może w każdej chwili niespodziewanie się zakończyć. Na niepewne czasy zalecana jest ostrożność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz